Moją przygodę rozpoczęłam od żelu pod prysznic o zapachu kwiatu pomarańczy. Zapachu, który zniewala, który kusi, który czaruje i który jest łagodniejszą wersją słodkich, soczystych pomarańczy. To obietnica kuszenia samego diabła. Tak, nie ukrywam, że zapach pomarańczy jest jednym z moich ulubionych zapachów, więc żel wpasował się idealnie, chociaż na zimę mógłby być trochę intensywniejszy. Ca sent beau!
"Nasze żele pod prysznic nie tylko łagodnie oczyszczają skórę, ale też sprawiają, że staje się ona nawilżona, aksamitnie gładka i pachnąca." Czy te deklaracje producenta mają swoje pokrycie w rzeczywistości? Z przyjemnością stwierdzam, że tak!
Żelu używałam codziennie przez ostatni miesiąc. Dzień w dzień otaczał mnie zapach słońca Marsylii. Dawno żel nie sprawił we mnie tyle odczuć i takiej przyjemności. Porównywalne do żelu czekoladowego ze słodką pomarańczą ze Starej Mydlarni. Ale wracając, kremowa konsystencja żelu dobrze się pieniła, rewelacyjnie rozprowadzała na skórze, oczyszczała, myła i pielęgnowała. Czułam przyjemną miękkość, delikatność i nawilżenie. Zapach dość długo i jednocześnie subtelnie utrzymywał się na ciele. Po porannej kąpieli czułam świeżość, wieczorem rozkoszne rozleniwienie. Nie wiem czego oni dodają do tych żeli, ale toż to prawie jak afrodyzjak.
Produkt zamknięty jest w zwykłej, miękkiej plastikowej butli zamykanej na zatrzask. Butla ma po bokach wypustki, co jest plusem, bo pod prysznicem lubi uciekać z mokrych rąk. Design jest zwyczajny, wręcz minimalistyczny. Ciekawostką jest to, iż chłopiec widoczny w logotypie LPM inspirowany jest historią młodego chłopca, który sprzedawał w Marsylii słynne mydła - Savon de Marseille. Zresztą współczesny kształt opakowań pochodzi właśnie od tych mydeł.
Za 250ml żelu zapłacimy ok. 8zł, dostępne są także większe opakowania (i droższe). Znajdziemy je w praktycznie każdej większej drogerii typu Rossman, w hiper- i supermarketach, w małych osiedlowych sklepikach też widziałam. Kolejnym plusem, o którym należy wspomnieć to wydajność żelu - ja jestem z niej zadowolona. Jak pisałam, używałam go dzień w dzień przez miesiąc, a wiele żeli po dwóch tygodniach już po prostu nie mam.
Nie ukryję, że z żelu jestem bardzo zadowolona i z chęcią sięgnę po inne warianty zapachowe. Mam nadzieję, że okażą się równie ciekawe i kuszące jak ten. Z przyjemnością kupię ponownie żel, nie skłamię też, jeśli powiem, że to mój kolejny ulubieniec. Bo to niby nic, niby tylko żel, ale dla mnie to taka prysznicowa rozpusta. Doznania dla ciała i doznania dla ducha. Sprawia, że moja skóra po kąpieli śpiewa radośnie, ciało promienieje, a ja uśmiecham się do siebie mówiąc "Tu es belle!"
Dziękuję Le Petit Marseillais za stworzenie tego produktu, za możliwość wypróbowania go, a rekomenduj.to za cudowną akcję ambasadorską. Poczułam się wyjątkowa.
słyszałam już różne komentarze na temat tej firmy i nie wiem czy zakupić któreś z ich produktów czy nie :P
OdpowiedzUsuńclaudiaa11225.blogspot.com
będę musiała wypróbować :)
OdpowiedzUsuńLubie te żele, ale nie uważam ich za wyjątkowe, lubię je dla zapachów. Za to wyjątkowe jest dla mnie mleczko do ciała tej firmy, to w żółtym opakowaniu, idealne na lato, szybko się wchłania, nawilża itp.
OdpowiedzUsuń