niedziela, 24 sierpnia 2014

Recenzować czy nie recenzować?

google.com
Czasami jako bloger staję przed pewnym dylematem - recenzować czy nie?
W domu mam wiele kosmetyków, które czekają na swoją kolej, ale nie jestem do końca przekonana czy warto o nich coś napisać i czy powinnam coś o niech napisać. Może inaczej - sama szukam pewnych informacji na temat danych kosmetyków, ale czy warto napisać o czymś tysięczny raz "no to jest dobre"?

Dlatego chciałabym Was dzisiaj zapytać, jak i co wybieracie do recenzji? Wiadomo, produkty z serii nowe, ze współprac, czy kolorówka, to rzeczy, które warto pokazać. Ale jak to jest w pielęgnacją? Czy wszystko, absolutnie wszystko recenzujecie? Czasami mam wrażenie, że sięgnięcie po pewne kosmetyki do recenzji to taka zapchajdziura na blogu.

Mam cały wór kosmetyków z projektu denko. Projektu, który chyba już zarzuciłam, a opakowania nie są wyrzucone, bo czekają na okazję do recenzji. Mam zeszyt, w którym opisałam swoje odczucia na temat tych kosmetyków. I w większości to kosmetyki nijakie, dobre, nie szkodzą, ale na dłuższa metę, nie wrócę do nich. Rozumiem pisanie o bublach czy wpadkach kosmetycznych, ale właśnie... Jak wybieracie to, co chcecie i co powinno się recenzować?

Stoję przed tym dylematem. Recenzować czy nie? Nie wszystko mnie zachwyciło. Recenzować kolejny żel pod prysznic, który się dobrze pieni? Dawać mu osobną notkę czy zbiorczo opisać? Czy to ma sens? Czy to Was, jako czytelników, nie zanudza?
Co o tym myślicie i jak do tego podchodzicie? A może nie macie takich rozważań? Czasami mam wrażenie, że ten blog idzie nie w tę stronę, co bym chciała...
Czy uważacie, że każda recenzja jest potrzebna, mimo iż produkt jest już dobrze znany?

piątek, 22 sierpnia 2014

Cotygodniowy przegląd drogeriowy: Promocje w Hebe i Rossmanie

Ręka w górę, kto lubi promocje? Ja też. Już pomijam fakt, że nie lubię przepłacać, to kupowanie na promocji daje nam zgubną iluzję oszczędności - kupujemy więcej ;) Ale przecież to nas cieszy. Dlatego lubię gazetki promocyjne. Nie zawsze jednak jestem w stanie je zabrać z drogerii czy mieć w skrzynce pocztowej. I tutaj przychodzą z pomocą posty blogowe. Pomyślałam więc, dlaczego nie? I postanowiłam stworzyć cykl cotygodniowych/dwutygodniowych? przeglądów gazetek promocyjnych. Bo przecież fajnie tak polować na promocje, a nuż coś wam wpadnie w oko?

Na pierwszy rzut idzie Hebe (kogo to zdziwiło?). Cała gazetka do obejrzenia np. tutaj (zdjęcia też stąd). A co mi wpadło w oko?
http://drogeria-hebe.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-drogeria-hebe-21-08-2014,8287/2/
Lakiery!
http://drogeria-hebe.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-drogeria-hebe-21-08-2014,8287/5/
Odżywka Nivea Hydro, ponoć dobra, a za 7zł to grzech nie kupić ;)
Poza tym, jestem ciekawa tego kremu Bandi, który pojawił się w sierpniowych boxach (Shiny bodajze?)
Promocja gazetkowa trwa od 19 sierpnia do 3 września. Dodatkowo, każda z drogerii Hebe ma swoje promocje. Np. w związku z otwarciem drogerii Hebe w Sosnowcu jest -20% na kolorówkę. We Wrocławiu mamy 40% na zapachy. Jakie? O tutaj można się dowiedzieć. Coś Was kusi? :)

 Rossman też kusi zapachami. Dodatkowo możemy znaleźć inne promocje. Cała gazetka tutaj. Co mnie zaciekawiło?
http://rossmann.okazjum.pl/gazetka/gazetka-promocyjna-rossmann-11-08-2014,8157/3/
Myślę nad kolejnym tuszem,ale mam zapas
Tylko Aussie :)
Czy z tej gazetki coś wypatrzyłyście?

Buziaki,
Mirielka

środa, 20 sierpnia 2014

Le Petit Marseillais, żel pod prysznic o zapachu kwiatu pomarańczy

Od jakiegoś czasu słyszałam i czytałam na blogach o żelach pod prysznic z Le Petit Marseillais. Nie pamiętam kto dokładnie rozpalił moją chęć sięgnięcia po te produkty, ale była to chęć niesamowita. Grzechem więc było nie skorzystać i nie próbować swoich sił w akcji ambasadorskiej z rekomenduj.to (chyba wyczaruje osobny post na ten temat, bo akcje ambasadorskie to poezja).

Moją przygodę rozpoczęłam od żelu pod prysznic o zapachu kwiatu pomarańczy. Zapachu, który zniewala, który kusi, który czaruje i który jest łagodniejszą wersją słodkich, soczystych pomarańczy. To obietnica kuszenia samego diabła. Tak, nie ukrywam, że zapach pomarańczy jest jednym z moich ulubionych zapachów, więc żel wpasował się idealnie, chociaż na zimę mógłby być trochę intensywniejszy. Ca sent beau!

"Nasze żele pod prysznic nie tylko łagodnie oczyszczają skórę, ale też sprawiają, że staje się ona nawilżona, aksamitnie gładka i pachnąca." Czy te deklaracje producenta mają swoje pokrycie w rzeczywistości? Z przyjemnością stwierdzam, że tak!

Żelu używałam codziennie przez ostatni miesiąc. Dzień w dzień otaczał mnie zapach słońca Marsylii. Dawno żel nie sprawił we mnie tyle odczuć i takiej przyjemności. Porównywalne do żelu czekoladowego ze słodką pomarańczą ze Starej Mydlarni. Ale wracając, kremowa konsystencja żelu dobrze się pieniła, rewelacyjnie rozprowadzała na skórze, oczyszczała, myła i pielęgnowała. Czułam przyjemną miękkość, delikatność i nawilżenie. Zapach dość długo i jednocześnie subtelnie utrzymywał się na ciele. Po porannej kąpieli czułam świeżość, wieczorem rozkoszne rozleniwienie. Nie wiem czego oni dodają do tych żeli, ale toż to prawie jak afrodyzjak.

Produkt zamknięty jest w zwykłej, miękkiej plastikowej butli zamykanej na zatrzask. Butla ma po bokach wypustki, co jest plusem, bo pod prysznicem lubi uciekać z mokrych rąk. Design jest zwyczajny, wręcz minimalistyczny. Ciekawostką jest to, iż chłopiec widoczny w logotypie LPM inspirowany jest historią młodego chłopca, który sprzedawał w Marsylii słynne mydła - Savon de Marseille. Zresztą współczesny kształt opakowań pochodzi właśnie od tych mydeł.
Za 250ml żelu zapłacimy ok. 8zł, dostępne są także większe opakowania (i droższe). Znajdziemy je w praktycznie każdej większej drogerii typu Rossman, w hiper- i supermarketach, w małych osiedlowych sklepikach też widziałam. Kolejnym plusem, o którym należy wspomnieć to wydajność żelu - ja jestem z niej zadowolona. Jak pisałam, używałam go dzień w dzień przez miesiąc, a wiele żeli po dwóch tygodniach już po prostu nie mam.

Nie ukryję, że z żelu jestem bardzo zadowolona i z chęcią sięgnę po inne warianty zapachowe. Mam nadzieję, że okażą się równie ciekawe i kuszące jak ten. Z przyjemnością kupię ponownie żel, nie skłamię też, jeśli powiem, że to mój kolejny ulubieniec. Bo to niby nic, niby tylko żel, ale dla mnie to taka prysznicowa rozpusta. Doznania dla ciała i doznania dla ducha. Sprawia, że moja skóra po kąpieli śpiewa radośnie, ciało promienieje, a ja uśmiecham się do siebie mówiąc "Tu es belle!"

Dziękuję Le Petit Marseillais za stworzenie tego produktu, za możliwość wypróbowania go, a rekomenduj.to za cudowną akcję ambasadorską. Poczułam się wyjątkowa.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Otwarcie Tk Maxx w Magnolii, we Wrocławiu

Już 21 sierpnia 2014 roku, o godzinie dziewiątej zero zero (9:00) w CH Magnolia zostanie otworzony kolejny sklep TK Maxx we Wrocławiu. Pozostałe znajdują się w Renomie i Młynie.
Ale wracając do otwarcia, firma przygotowała pewne atrakcje:
"Na otwarcie przygotowaliśmy wiele atrakcji, aby nie tylko zaoferować fantastyczne, okazyjne zakupy, ale również dużo zabawy! Nasz słynny konkurs „Czerwony Wieszak”, przeistoczy się we wrocławską wersję zabawy – konkurs „Czerwony Krasnal”.
Klienci będą mieli szansę na znalezienie 29 koszulek z krasnalem – 25 srebrnych, 3 żółte i jedną czerwoną. Każdy kolor odpowiada pewnej wartości Karty Upominkowej do zrealizowania w TK Maxx. To odpowiednio: 100, 500 oraz aż 700 złotych! (...) Ponadto, zapraszamy osoby, chcące skorzystać z profesjonalnej porady stylistki i makijażystki – ekspertki od stylowego wyglądu będą na Was czekać właśnie w dniu otwarcia! " (źródło)
Zapowiada się interesująco. Kusi mnie, aby się pojawić i pooglądać, ale raz, że to nie moje tereny, dwa, że aż tak nie jestem ciekawa, by pchać się w dziki tłum. Zdziwiła mnie tylko informacja, bo ostatnio byłam w Magnolii i nie widziałam żadnego info. A może po prostu mam złe oczy i przeszłam obojętnie? :)

W każdym razie, może któraś z Was się wybiera? :)

Lubicie ten sklep? Pozdrawiam!


Wiecie co jest najśmieszniejsze? Mimo, iż mieszkam tu już prawie rok i że o tym sklepie słyszałam dość dużo, nigdy nie miałam okazji aby w nim pobuszować. Trzeba się wybrać. Ale do Renomy mam zdecydowanie bliżej ;)

wtorek, 12 sierpnia 2014

Lirene, głębokie nawilżanie, serum do ciała skóra sucha i normalna.

Lubię Lirene, nawet jeśli ma pewne niedociągnięcia i delikatne wpadki. Dlatego chętnie kupuję te kosmetyki, zużywam i zapominam wyrazić swoją opinię. Ale nie tym razem. Tym razem muszę powiedzieć "Oh Lirene, Ty mały kłamczuszku!"

Serum kupiłam sobie bodajże na początku roku za zawrotną sumę 5zł. Nawet o tym pisałam na blogu. Potem trochę czekało na swoją kolej, aż wreszcie jest. Zaczęłam używać. Producent stworzył "Serum do ciała Głębokie Nawilżanie z formułą biodermalną, która utrzymuje optymalną zawartość wody na wszystkich poziomach naskórka oraz przywraca jej naturalną hydro-równowagę. Intensywne właściwości nawilżające serum sprawią, że Twoja skóra będzie miękka w dotyku, przyjemnie gładka i bardziej elastyczna."

Teraz należy sobie zadać jedno ważne pytanie. Właściwie dwa. Pierwsze: Czym jest serum? A tutaj pięknej kosmetycznej definicji nie ma. Przyjmuje się, że serum to "wysokie stężenie substancji aktywnych, biologicznie czynnych. To najczęściej stężona kompozycja witamin, protein, wyciągów roślinnych. Tylko w takiej postaci serum może okazać się skutecznym kosmetykiem o silniejszym działaniu niż krem. Niestety o stężeniu składników serum nie przeczytamy na opakowaniu kosmetyku. Przez to trudno też mieć pewność czy preparat jest rzeczywiście silnym koncentratem substancji aktywnych. Dodatkowo nazwa serum nie jest prawnie umocowana. Dzięki temu producent kosmetyków nowe produkty wprowadzane na rynek może nazywać jak mu się podoba." (źródło)


Przyznaję, że Lirene nazwał swój produkt lekko na wyrost, tym bardziej, że ten ma w swoim składzie parafinę. Dość wysoko. I tutaj grożę paluszkiem (nununu!). Więc drugie pytanie brzmi - jak to się przekłada na efekty?
Może zacznę od tego, że produkt mamy zamknięty w plastikowej, miękkiej tubie o przyjemnym wyglądzie. Za 200ml zapłacimy ok. 15zł w zależności od drogerii czy sklepu. Jak wspominałam, ja zapłaciłam ok. 5zł, ale to była końcówka serii.
Produkt ma dość gęstą konsystencję, rozprowadza się sprawnie, wchłania się niesamowicie szybko. Zapach ma dziwny, nie potrafię go określić. Mnie nie drażni, ale nie mogę powiedzieć, że mi się podoba. Jest wydajny, chociaż to zależy jak go traktujemy, czy smarujemy tylko konkretne partie czy wszystko.
Jeśli chodzi o efekty, to faktycznie zostawia skórę miękką. Zostawia też uczucie wosku na ciele. Latem efekt nieprzyjemny. No i największy minus - nie ma nawilżenia. Nie czuję tego. Skóra jest miła, miękka, pozornie odżywiona, ale nie jest nawilżona, więc największe założenie produktu po prostu jest pustą obietnicą. Czuję się zawiedziona. Dobrze, że moja skóra jest tylko okresowo sucha i większego problemu nie miałam. Ale szkoda, bo spodziewałam się czegoś lepszego. Mimo wszystko, jedna wpadka nie czyni z Lirene złej marki w mojej osobistej opinii.

A Wy? Miałyście, stosowałyście ten produkt? Co o nim sądzicie?
Buziaki,
Mirielka

piątek, 8 sierpnia 2014

I ❤ U, Hebe

Lubię chodzić po drogeriach. Niekoniecznie kupować, wystarczy, że sobie przeglądam różne, ciekawe rzeczy. Do tej pory ograniczałam się do drobnych drogerii, od czasu do czasu Rossman (bo ich jest najwięcej) czy Natura. Nie mogłabym powiedzieć, że oszalałam na punkcie którejś z nich. Ale tylko jedna podpiła moje serce - Hebe.

Chociaż Hebe odkryłam już w Katowicach, to jednak pokochałam do niej zaglądać dopiero we Wrocławiu. Tutaj panuje taki specyficzny klimat. I też szukam innych rzeczy, innych doznań, innych rozwiązań i innych specyfików. Nie mówię, że nie lubię zaglądać do Rossmana (mój kot uwielbia saszetki z Rossa, więc od czasu do czasu mu kupuję) czy innych znanych (lub mniej znanych) drogerii, ale Wrocław mnie jakoś zmienił pod względem kosmetycznym. Toż to prawdziwy raj!

Wracając do Hebe - lubię jak mnie rozpieszcza. I cieszę się, że aktualnie do Hebe mam kawałek, a moje lenistwo jednak jest dosyć ważną sprawą, bo nie wydaję całej wypłaty na specyfiki z Hebe. Na te wszystkie marki, na te produkty do włosów czy ciekawą kolorówkę. Ale czy widziałyście nową gazetkę Hebe? Właściwie dwie, które mogą nas zainteresować.
Pierwsza funkcjonuje od 5 sierpnia 2014 i dotyczy ok. 200 produktów za cenę 9,99 - muszę przyznać, że lepiej pójść i pogrzebać co też znajdziemy za taką sumę, ale np. lakiery do mnie przemawiają
Druga gazetka obowiązuje od 7 sierpnia. Znajdziemy kolorówkę i ciekawe zapachy - cała do zobaczenia np. tutaj. Ale co może nas skusić? Hmmm... same zobaczcie
 

Czy skusiło Was coś? Polujecie na coś w Hebe? Kupujecie coś tylko w Hebe?
Coś mi się wydaje, że dzisiaj odwiedzę Hebe, ot tak, tylko popatrzeć.

Buziaki
Mirielka

czwartek, 7 sierpnia 2014

Innowacja Rimmel, czyli maskara Wonder'full w paczce recenzentki

Lubię kurierów Siódemki. Zawsze przynoszą mi cudowne paczuszki z cudownymi rzeczami. Tak było i tym razem. Pan kurier przyniósł mi paczuszkę od Rimmel z nową maskarą Wonder'full. Zapakowaną w ozdobną torebkę, wygląda bardzo kusząco i ciekawie. W środku dwie maskary, jedna dla mnie, druga dla koleżanki. Już chyba wiem kogo obdaruję drugą maskarą.

Maskara Rimmel Wonder’full to pierwszy tusz, który zawiera formułę z marokańskim olejkiem arganowym. Ma za zadanie wygładzić, podkreślić i nadać objętości rzęsom. Dodatek olejku sprawia, że rzęsy natychmiast pokrywa piękna czerń, bez grudek, szybko wysychają i można kusić spojrzeniem od pierwszego machnięcia super elastyczną szczoteczką.
Sama szczoteczka jest nowej generacji Ultra-Flexible Brush - jej miękkie, elastyczne włoski pokrywają każdą rzęsę, idealnie je rozdzielając i równomiernie nakładając tusz.

Tusz wchodzi do sprzedaży w tym miesiącu, w sierpniu, w Rossmanie można go kupić za ok.30zł

Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne. Świetna szczoteczka, eleganckie, zakręcone opakowanie, piękny kolor. Szczoteczkę trzyma się pewnie, ładnie sunie po rzęsach i je rozdziela. Nałożyłam tylko jedną warstwę, nie bawiłam się nawet w rozczesywanie i układanie rzęs. Jedna warstwa daje ładny kolor, ale nie pogłębia spojrzenia. Natomiast ładnie wydłuża, i nie obłapia rzęs. Jest bardzo leciutka, nie czuję, że mam ją na rzęsach.
Czego oczekuję? 
Rimmel obiecuje, że "maskara pozostawi Twoje rzęsy absolutnie gładkie, wypielęgnowane, lekkie oraz odżywione. Tusz zapewnia pełną objętość rzęs bez grudek." Chciałabym, aby te obietnice zostały spełnione. Że moje rzęsy będą wypielęgnowane, lekkie i odżywione. No i marzę też o lekkiej firance.
A więc testy czas zacząć.
Gordon zawiedziony, tym razem pudełka nie było.
Buziaki
Mirielka

środa, 6 sierpnia 2014

BeBeauty Face Expert!v, Fluid Matujący #02 - biedronkowe też dobre

Zauważyłam, że ostatnio z recenzjami u mnie kiepsko. Albo zbiorówki, albo paczuszki, albo coś innego, a recenzji dawno nie było. Trzeba to zmienić. Długo myślałam nad tym, co chciałabym Wam pokazać, w głowie pojawiało się tysiące notek, których jednak nie mogłam zapisać od razu. No i przepadły. To już nie to samo. Aż od kilku dni spogląda na mnie nieśmiało fluid matujący zakupiony w Biedronce. Skoro prosi, to czemu nie?

BeBeauty Face Expret!v, Fluid Matujący 02 odcień naturalny kupiłam za namową koleżanki. Wcześniej nawet nie sprawdzałam blogosfery. I dobrze, bo znalazłam wiele niepochlebnych opinii, a najlepiej przekonać się samemu. A ja się przekonałam, że biedronkowe też dobre.

Producent o produkcie napisał tak:
"Nowoczesny fluid o unikalnej formule matujacej oparty został na innowacyjnych mikrogabeczkach, które pochłaniają nadmiar sebum, pozostawiając efekt pudrowego, aksamitnego wykończenia.

Wosk pszczeli w połączeniu z gliceryną zapewniają długotrwałe uczucie komfortu i nawilżenia. witamina E chroni młodość skóry przeciwdziałając wolnym rodnikom
."

Skład:
Aqua, Cyclopentasiloxane, Polymethyl Methacrylate, Cyclohexasiloxane , Glycerin, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Polyglyceryl-4, Isostearate, Nylon-12, Sodium Chloride, Cera Alba (Beeswax), Magnesium Sulfate, Tocopheryl Acetate, Isopropyl Titanium Triisostearate, Ethylhexyglycerin, Phenoxyethanol, Methylparaben, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Polyaminopropyl Biguanide, Parfum, CI 77891, CI 77492, CI 77491, CI 77499, CI 77489.



Co ja o nim myślę?
Moja cera nie jest nieskazitelna, jednakże fluidów i podkładów używałam stosunkowo rzadko. Nie mam pryszczy, wyprysków czy niesamowitych zaskórników. Tak, jestem szczęściarą pod tym względem. Jednak mam nierówny koloryt i pękające naczynka. I kiedy moja skóra grymasi, to muszę ją trochę przyszpachlować. Szukałam fluidu, który byłby ciekawy, ładnie krył, dawał matowy efekt i którego nie czułabym. To takie podstawowe kryteria, które miał spełniać. Czy spełnił?

Produkt jest zamknięty w lekkiej tubce 30ml, za którą zapłacimy ok. 10zł. Design jest dosyć elegancki jak na tak tani produkt. Pierwsze co rzuca nam się w nos.. to zapach. Ładny zapach, co jest plusem. Nie lubię śmierdzących fluidów/podkładów. Nie jest nachalny, ale przyjemnie otula skórę. Po jakimś czasie go nie zauważam. Chociaż tubka jest ładna, jest nieporęczna, zakrętka się gubi, upada i jest niehigieniczna. Wolę pompki, no ale nie można mieć wszystkiego. Mimo wszystko nakładanie nie jest skomplikowane. Delikatnie sunie po twarzy, ładnie się z nią stapia, nie czuć go po nałożeniu. Dla mnie to ogromny plus. Dopasowuje się kolorem do buzi. No brzmi idealnie, czyż nie? Niestety. Skóra moja musi mieć dobry dzień, bo kiedy sprawia problemy to fluid sobie z nią nie radzi. Jak nałożę za mało, to nie kryje, jak za dużo to mam efekt maski.
Kolejnym plusem jest stan skóry - buzia delikatna i gładka. Utrzymuje się kilka godzin. Na dłuższe wyjścia nie polecam. Lubi sobie znikać po jakimś czasie. Czasami się ściera, zależy na co kładziemy. Nie roluje się, nie podkreśla porów (w moim przypadku!). Nie wysusza, nie powoduje uczucia ściągnięcia. Nie lubi dużego słońca i mrozu, a przynajmniej takie jest moje odczucie. Ale nie spodziewałam się po nim cudów. Więc dla nieproblematycznej skóry może być. Nie uczula, jest dosyć wydajny, tani. Można wypróbować.
Próbowałam go uchwycić na zdjęciu, ale wychodzi kiepsko. Albo moja ręka jest sina, albo kolor fluidu za ciemny. O, i tutaj uwaga - jak próbujecie na ręku, kolor jest ciut ciemniejszy niż na buzi.
Wiem, że jest też wersja rozświetlająca, więc może i tę wypróbuję.

Krótko mówiąc:
+ cena
+ zapach
+ konsystencja
+ wydajność
+ wygładzenie
+ aksamitne wykończenie
+ nie czuć go na buzi
+ dostępność
+ nie roluje się

- brak pompki
- wytrzymałość
- nie ma efektu wow
- po kilku godzinach po prostu znika
- ściera się

Fluid spełnił swoją rolę, matuje, kryje w miarę, chociaż nie na długo, ale nie ma co oczekiwać bóg wie czego od biedronkowego kosmetyku. Ma ładny zapach i kolor. Warto wypróbować. Aczkolwiek nie powoduje we mnie miłosnych zachwytów, to nie jest ani mój ulubieniec, ani ukochany kosmetyk. Pewnie kupię ponownie, bo najgorszy nie jest.

A Wy? Miałyście go może? Lub wersję rozświetlającą?

Buziaki
Mirielka

ps. Czekam na tajemniczą paczuszkę. Kto zagląda na FB ten wie. Nie mogę się już doczekać, aż ją otrzymam :)