Czasami życie zmusza nas do podjęcia pewnych decyzji, czasami los toczy się nie po naszej myśli i czasami wywraca nasze życie do góry nogami.
Tak też jest w moim przypadku. Kiedy w styczniu robiłam sobie listę
postanowień, pierwsza część, "prywatnie", wydawała mi się ciężka do osiągnięcia. Chociaż zmieniłam pracę oraz poszłam do szkoły, to jednak nie było to. Częściowo wyszłam z dołka finansowego i tak jakoś się to toczyło i toczyło. Stagnacja. Aż do października, kiedy to dowiedziałam się, że muszę opuścić swoje dotychczasowe mieszkanie. Wtedy coś we mnie pękło. Może to w końcu załamanie rozwodem, takim totalnym niepowodzeniem w życiu? Nie wiem, wpadłam w cholerną niechęć, stagnację i obojętność. Mijał dzień za dniem, a ja nie widziałam perspektyw.
Mieszkam w małej mieścinie, problem z pracą był, z mieszkaniem też, jedynym promyczkiem w życiu był Gordon. Aż do minionego wtorku 5 listopada. Spotkałam się z moją ciocią, która powiedziała - przyjedz do Wrocławia. W jednej chwili zobaczyłam szansę, możliwości i światełko w tunelu. Wahałam się przez chwilę, bo co z kotem, jak to pogodzić, co z pracą? Ale punkt oparcia był - mieszkanie. Porozmawiałam sama ze sobą, stwierdziłam, że dam radę. Porozmawiałam z ciocią, ustaliłam co i jak i postanowiłam - nie ma co zwlekać - w sobotę będę już we Wrocławiu. Kota pod pachę, kawałek ciucha, cały dobytek w jedną torbę i zacznę życie na nowo.
Można to nazwać swego rodzaju ucieczką od pewnych spraw, od pewnych osób. To prawda. Będzie to też uwolnienie od przeszłości, którą ostatnio żyłam. Od tego, co mnie pogrążało. Łatwo nie będzie, ale ta decyzja, to najlepsza decyzja w moim życiu.
Kiedyś Farbeni śpiewali "
Kiedy jest szansa, nie można jej zmarnować". Ja też nie mogę zmarnować takiej szansy. Chociaż będę tęsknić za pewnymi osobami, to wiem, że mogę ich odwiedzić. Że one się będą cieszyć z tego, że wreszcie stanę na nogi. No i Wrocław to też miasto możliwości.
Sam Wrocław pamiętam jako tako. Centrum, Galerię Dominikańską, pewien park, po którym chodziłam z psem o 4 nad ranem, bo nie mogłam usnąć przez tramwaje. To dla mnie zupełnie nowa rzecz, ciesze się jak dziecko, że będę mogła odkrywać nowe, niezbadane dla mnie miejsca, odkrywać uroki tego pięknego miasta, poznam nowych ludzi (
może niektóre blogerki? chciałabym!).
Chociaż tutaj zostawiam wiele, to także zyskam wiele. Może nawet więcej. Nie stracę nic. Te plany, obietnice, które siedzą w mojej głowie, kiedyś się spełnią. Może nawet w lepszej scenerii. Te słowa kieruję do specjalnej osoby, ważnej mi osoby, która o tym wie. Wie, że będę tęsknić i wie, że chcę, by była ze mnie dumna. Wiem, że chociaż też będzie jej ciężko, to będzie trzymała kciuki, żeby było lepiej. Żeby było normalniej i żeby w końcu na moich plecach przysiadł feniks.
Dziewczyny. Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę. Jak bardzo tego chcę. I jak cholernie się tego wszystkiego boję, a jednocześnie czekam i ekscytuję.
To nowy etap w życiu.