niedziela, 18 maja 2014

Przepraszam Was moje czytelniczki (post wyjaśniający)

Przepraszam Was.
Przepraszam Was z całego serca, że zniknęłam bez słowa. 

Wiele się przez ostatnie dwa miesiące działo, wiele się zmieniło, ten blog stal się czymś innym, niż początkowo zakładałam. Ja się też zmieniłam. Poza tym jest maj - bolesne wspomnienia wracają do mnie ze zdwojoną siłą. Nie chciałam ani oszukiwać siebie, ani Was.

Dwa lata temu, kiedy zakładałam bloga uważałam, że stanie się niejako odzwierciedleniem mojej przemiany z brzydkiego kaczątka w łabędzia. Z czasem odnalazłam w nim jakąś taką odskocznię od rzeczywistości, gdzie zapominałam o problemach wszelakiej maści. Ale jednak te problemy dopadły i mnie. Tutaj.

Jednym z głównych moich problemów są finanse. Niełatwo się żyje, kiedy ledwie starcza od pierwszego do pierwszego, a utrzymujesz mieszkanie, kota i siebie. Gdzie w tym wszystkim można znaleźć czas jeszcze na rozpieszczanie siebie i kupowanie czegoś do testowania? Ale chyba po to ten blog jest, aby się podzielić nowinkami, pochwalić zakupami czy zrobić recenzję. Tylko, jak już mam swoje ulubione rzeczy, bo na inne nie bardzo mogę sobie pozwolić, to blog zamiast odskocznią od problemów stawał się palącą przypominajką "nie stać cię". Fakt, nie stać na wiele rzeczy. Ale sobie jakoś radziłam. Nie chciałam z bloga zrobić targu próżności, gdzie większość wpisów to albo zakupy, albo co gotuję czy lubię czytać - chciałam się podzielić taką wiedzą, ale na dłuższą metę, nie po to miał być ten blog.

Potem coraz mniej miałam serca do recenzji, do powielanych schematów. Wydawało mi się to tak strasznie na siłę. Dlatego tak mało postów ostatnimi czasy. Chciałam, aby blog był lubiany. Niestety... kwiecień to miesiąc, który bardzo mi zaszkodził. znowu, zamiast recenzji miałabym tylko złe wieści - na początku kwietnia, właściwie pod koniec marca zmarła mi babcia. Może gdybym to napisała, uniknęłabym wielu nieprzyjemnych sytuacji potem. Ale zostawiłam dla siebie, bo przecież blog miał być nie o tym. Miał być radością, nie smutkiem.
Może śmierć babci, to nie jest wydarzenie, które powoduje tak wielki zastój. U mnie problemem było to, że oprócz śmierci, borykałam się z wyrzutami sumienia i samotnością, dodatkowo doszło odrzucenie przez własną rodzinę. Jakbym nie miała prawa cierpieć, jakbym była nikim, kimś wręcz obcym. Bolało. Więc ból zamknęłam w sobie. To był błąd. Stres, silne przeżycia i praca sprawiły, że pod koniec kwietnia wylądowałam w szpitalu. Przez prawie dwa tygodnie lekarze wszelkiej maści zastanawiali się co mi jest. Do tej pory do końca tego nie wiem. Na SORze pani nie potrafiła mi pobrać krwi, nie wiedzieli że jestem odwodniona (a mimo to podali ketonal) i nie zrobili podstawowych badań. Później inni lekarze, mimo badań leczyli mi coś, czego nie miałam, a ból jak był, tak jest. Problem z jelitami, wychodzą mi między żebrami. Kurczą się, bolą i to wszystko wina stresu. Potem nieprzyjemna wiadomość, że najwspanialszy przyjaciel na świecie opuszcza mnie i wyjeżdża. Wiem, że dla niego to jest szansa i nie pozwolę mu jej zmarnować. Ale w środku boli jak cholera. Jakbym znowu straciła coś tak bardzo cennego. Cóż, jakby tego było mało, straciłam pracę. wyrabiając targety miesięczne na 108% stwierdzili,że jestem za słaba (problem w tym, że oprócz mnie nikt tego nie wyrobił). Cóż, pogodziłam się z tym.
Pogodziłam się też z tym, że czasami muszę się wygadać i przestać przejmować. Bo jak się przejmuję, moje wnętrzności znowu zaczynają wariować. Mam pewien plan co do tego wszystkiego. Jak to dalej ma wyglądać.
Przestałam się też przejmować tym, że mnie nie stać. Będzie stać kiedyś, a jak nie, to trudno. Poza tym, blog będzie odbiciem mnie. Nie tylko recenzje, nie tylko zakupy. Czasami prywatnie. Bo tego potrzebuję. Bo to jest moje miejsce.

A więc przestanę się też przejmować tym, że dwa lata temu, ten blog miał być spisem mojego życia w innym świecie. Trudno, nie wyszło. Jest tylko tu i teraz, czyż nie?

Więc jeszcze raz przepraszam Was wszystkie. I proszę o wyrozumiałość. I o życzliwość.


10 komentarzy:

  1. Pamiętaj, że zawsze wychodzi słońce, potrzeba tylko trochę czasu. Trzymaj się ciepło :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się. Aktualnie walczę z chorobą, ale coś zaczyna się we mnie dziać. Wszak napisałam... :)

      Usuń
  2. Powodzenia! Doskonale Cię rozumiem. Trzymam kciuki żeby wszystko powoli Ci się poukładało i pisz śmiało, tutaj, a co:) Kosmetyki nieraz potrafią bokiem wychodzić;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, potrafią, chociaż ja lubię czytać takie recenzje :)

      Usuń
    2. Ja też:) Ale inne tematy też się miło czyta:)

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że wszystko ci się jakoś ułoży, będę trzymała kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciuki ! :) Musisz to przetrwać !

    OdpowiedzUsuń
  5. Musi być lepiej! Trzymam kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana, czasem każdego dopada smutek i gorszy okres - to naturalne - lepiej przeczekać trochę i wejść w blogowanie z nową energią ! :))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, te dobre i te złe.
Proszę, bierz odpowiedzialność za własne słowa - chcesz obrażać - podpisz się.
Anonimowe komentarze obraźliwe, reklamowe oraz spam będą usuwane.