środa, 9 lipca 2014

Opal mnie, jeśli potrafisz czyli współpraca z ONYX

Pierwszy raz nawiązałam współpracę, która wymagała ode mnie pewnego wysiłku. Chociaż może wysiłek, to źle dobrane słowo. Może inaczej - była trudna do zrealizowania, dla mnie.
Pod koniec maja, zaczęłam rozmawiać z panią Martą, przedstawicielką dystrybutora amerykańskich kosmetyków Onyx, kosmetyków do opalania w solarium.

Długo się zastanawiałam nad podjęciem współpracy, przede wszystkim dlatego, że miałam dwie najważniejsze obiekcje (no, może trzy). Po pierwsze - nie chodzę na solarium. Bywałam kilka razy, szczególnie przed ważniejszymi uroczystościami typu mój własny ślub, studniówka czy tego typu imprezy, ale rzadko i nie byłam zadowolona. Po drugie - ja się nie opalam. Nie wiem, może jestem wyposażona w odbijacze światła, promieni wszelkiego rodzaju, albo moje pigmenty bawią się w kotka i myszkę z serii "opal mnie, jeśli potrafisz", bo mogę stać na słońcu, leżeć plackiem, bądź śmigać a i tak moja "opalenizna" to lekkie zaczerwinienie i albo powrót do totalnej bladości, albo przywędzenie na dwa, trzy dni. Albo opali mnie w ciapki tudzież plamki. Ale cóż z tego jak i tak zaraz jestem blada jak ściana? Przyzwyczaiłam się do tego, chociaż po cichu marzyłam o pięknej, brązowej opaleniźnie. Po trzecie, gdy widzę solarium to w głowie pojawia mi się piosenka Ohio Players - Love Rollercoaster, piosenka ze sceny w solarium w Oszukać Przeznaczenie 3 (oglądałyście? :)).

Wracając, stwierdziłam, że to może być całkiem fajne wyzwanie, dlatego z chęcią przystałam na współpracę. Pani Marta przesłała mi 3 saszetki przyśpieszacza do opalania No. 5 oraz jedną saszetkę After Tan, balsamu po opalaniu.

Jak wspominałam, zadanie dla mnie okazało się dość trudne i jednocześnie przyjemne. Bo wiem, jak moja skóra reaguje na różne próby upiększania, a jednocześnie byłam ciekawa jak te produkty się sprawdzą.

Czego się spodziewałam? 
Właściwie nie nastawiałam się na nic, przede wszystkim nie nastawiałam się na żadne wow efekty (w sensie, że w ciągu 5 minut będę czekoladką!), a skupiłam się na tych dodatkowych efektach. Na stronie dystrybutora znajdziemy taki opis przyśpieszacza: "N’ERGY Tanning Complex™ zwiększa możliwość skóry do produkcji kolagenu, poprawia jej elastyczność i napięcie. Uwodzi zniewalającym zapachem pozostawiając pięknie opaloną i doskonale nawilżoną skórę"

Co otrzymałam?
ze strony onyx
Po pierwsze, jestem mile zaskoczona, że teraz obsługa solariów zmieniła się na plus. Po drugie, w sprzyjających warunkach bezsłonecznych mogłam testować produkt, po trzecie szczęka mi opadła jak okazało się, że.. mnie opaliło. Wizyty były krótkie, bo skóra nie jest przyzwyczajona. I niestety wizyty też nie następowały dzień po dniu, tylko w pewnych odstępach czasu (4 i 5 dni).
Przyśpieszacz ma zniewalający zapach. I starcza na wysmarowanie całej sylwetki. Wchłania się dobrze, przyjemny film zostawia, nawilża i chroni skórę. Ma bardzo lekką i jednocześnie treściwą formę, lekko brązowy kolor i jak wspomniałam zapach, który utrzymuje się na skórze. Zapach słodkich, ale nie duszących migdałów w połączeniu z czymś jeszcze, czego skojarzyć nie mogę.
Już po pierwszej wizycie widziałam lekkie efekty, co jak na moją skórę jest rzeczą niezwykłą. Niestety, aparat się popsuł (nad czym ubolewam), a nie pomyślałam, żeby wam zrobić zdjęcia przed i po. Nie jestem czekoladką, bo nie tego się spodziewałam. Za to moja skóra faktycznie zaczęła ze mną współpracować. Kiedy pojawiły się upały moja skóra zaczęła chłonąć słońce i staje się powoli lekko opalona. Nie są to oszałamiające efekty, ale każdy kto mnie zna jest po prostu zdziwiony. Czyli produkt bardzo dobrze przygotował moją skórę na letnie kąpiele słoneczne.
Żeby potwierdzić moje obserwacje zaczekałam z recenzją około tygodnia, w tym czasie dużo jeżdżąc na rowerze, a wiadomo - ruch to też mozliwość opalania. W tamtym roku, mimo intensywniejszych jazd i siedzeniu na słońcu takich początkowych efektów nie miałam, aktualnie 15 minut wystarczyło, aby moja skóra zaczęła zmieniać kolor. I nie mam czerwonych placków, co jest ogromnym plusem. I jak tak dalej pójdzie, to zacznę mieć prawdziwą równomierną opaleniznę. Aż chce się wystawiać swoje blade ciało na słońce! No i spójrzcie na skład.

ze strony onyx
Co do ogólnego nawilżenia i ochrony skóry, po pierwszym razie zaaplikowałam sobie zapobiegawczo, bo żadnego złuszczania ani poparzenia nie zauważyłam. Nie zrobiłam jednak zdjęcia składu, co uważam za głupotę, ale trudno. Jako że aplikowałam raz, nie mogę stwierdzić, jak na dłuższą metę się sprawuje, chociaż też zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Tutaj też zapach jest przyjemny, formuła bardzo przyjazna, dobrze się wchłania i czuć nawilżenie. Także efekt chłodu, chociaż myślę, że byłby wyraźniejszy, gdyby skóra była bardziej rozgrzana. Mam nadzieję, że jeszcze uda mi się nie raz zaaplikować ten produkt.

Podsumowując, dla mnie kosmetyki te to duże zaskoczenie in plus. Po pierwsze zapach, po drugie konsystencja, po trzecie działanie. Podejrzewam, że posiadaczki ciemniejszej karnacji i bardziej skłonne do opalania złapią od razu ciekawą opaleniznę. Moja skóra chyba też się za tym stęskniła i powoli pokazuje, że mamy lipiec i upały po 30+ stopni. Uważam, że to ciekawe wyjście przed ważnymi imprezami, gdzie chcemy mieć piękną skórę (bo wspominałam, że skóra po tych kosmetykach jest fajnie napięta, delikatna i przyjemna w dotyku?) i wyglądać świetnie. Jest to też dobry sposób, na przygotowanie się do lata. Te kilka minut przyzwyczają skórę do słońca, zachęcą ją do walki z bladością. Oczywiście musimy uważać i przestrzegać bezpiecznej dawki promieniowania z lamp :) Ale jestem na tak. Produkt mnie zaciekawił. Szkoda tylko, że jest dostępny tylko online (w solariach się z nim nie spotkałam jeszcze), bo poważniejszych minusów na ten moment nie zauważyłam.

Dziękuję p. Marcie, oraz całemu Onyx za możliwość przetestowania produktów, jednocześnie informuję, że irracjonalny lęk przed spaleniem żywcem na solarium nie zniknął ( ;) ), chociaż piosenka nadal mi się podoba. Ponadto fakt ten nie sprawił też, że recenzja jest w jakikolwiek sposób sponsorowana, kupiona czy wywindowana na plus.

No i masz, padać zaczęło, a ja sobie pojeździć chciałam :(

Buziaki,
Mirielka

1 komentarz:

  1. Kurdę a ja chodzę na solarium i żadna firma solaryjna do mnie nie chce napisać :D
    Z doświadczenia wiem, że jest duża różnica pomiędzy produktami głównie przeznaczonych do solarium a takie z grupy popularnych firm które dodają sobie, że można używać danego kosmetyki w solarium. Prawda też jest taka, że te produkty z drugiej kategorii niszczą plekse czyli łóżko solaryjne na którym się leży. Dlatego jak ja używam jakichkolwiek produktów w solarium to tylko firm solaryjnych.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze, te dobre i te złe.
Proszę, bierz odpowiedzialność za własne słowa - chcesz obrażać - podpisz się.
Anonimowe komentarze obraźliwe, reklamowe oraz spam będą usuwane.