Po pierwsze zaczynam pić aloes. Od dłuższego czasu przewija mi się przed oczami dobrodziejstwo picia tego specyfiku - nie tylko wpływa na oczyszczenie jelit (a to u mnie jest dość ważne), ale też ma dobry wpływ na skórę i włosy. Zobaczymy czy mój organizm będzie go tolerował i jak to na nie wpłynie. Nie chcę przesadzać, ale minimalnie przez dwa tygodnie, maksymalnie cztery, a potem zobaczymy.
Po drugie, naczytałam się o olejowaniu paznokci i chcę u siebie zacząć to stosować, bo moje paznokcie są w opłakanym stanie. Zaniedbałam mocno, poza tym z natury są strasznie słabe, miękkie i łamliwe. Zakupiłam też pilnik szklany (do tej pory katowałam je metalowym, wstyd!), więc myślę, że za jakiś czas będę mogła się pochwalić ładniejszymi pazurkami.
Chcę też powrócić do olejowania włosów. Nie po to kupiłam olej kaktusowy i kokosowy, żeby stały, tylko, żeby działały. A żeby działały, to muszą być używane. Jeszcze tylko muszę trafić na dobry szampon do zmywania olei i... czas działać! Zastanawiam się też nad metodą OMO - czytam o niej wiele i myślę, że u mnie mogłaby się sprawdzić. Tylko nie zawsze mam na to czas...
Przymierzam się też do metody OCM. Kiedyś stosowałam, ale niewłaściwie. Pomimo to, efekty były. Czas chyba zainwestować w porządne oleje.
Mam zamiar też wcinać więcej galaretek, pić pokrzywę, jeść ostropest (to bardziej na wątrobę i wzmocnienie) oraz całkowicie zrezygnować z coca coli (cherry coke to moja miłość w pracy) - z tym ostatnim idzie mi całkiem nieźle. Mocno ograniczyłam i tylko czasami w pracy zgrzeszę. No, ale jak kiedyś potrafiłam pić po 2,3 dziennie, to 2,3 na tydzień to jest różnica ;) Muszę też zrezygnować z innych zgubnych nałogów, w tym z kawy, ale.. nie wszystko na raz, bo się nie uda.
Chcę też częściowo zrealizować moją kosmetyczną chciejlistę. Bo polubiłam zakupy, coraz częściej zaglądam do lepszych sklepów, coraz częściej przeglądam oferty na konkretne marki, ale boję się zdecydować. Nie wiem czemu. Chociażby taka kolorówka - tego się nie zużywa aż tyle, żeby było problemem wydanie 2x więcej na coś dobrego. Coraz częściej np. zaglądam do KIKO i ani razu nie zdecydowałam się na zakup tego, co mi się podoba. I ciągle się zastanawiam dlaczego? Więc powoli tworzę taką kosmetyczną chciejlistę, na którą też wrzucę naturalne specyfiki, do wypróbowania. Podchodziłam na dystans, a może warto spróbować? Jak już stworzę, to się podzielę. :)
Muszę też być bardziej systematyczna w pielęgnacji, bo przecież brak systematyczności nie sprzyja efektom, czyż nie? Tu głównie o olejowaniu mowa. Raz na jakiś czas to za mało.
Planuję też zmienić letnią garderobę. Pokazać sobie i innym, że jestem kobietą, co strasznie ukrywam. Tu akurat winne są moje kompleksy, ale kompleksy zdominować mnie nie mogą!
To tak powitam lipiec i pewnie sierpień. Trzymajcie kciuki! Bo w tworzeniu list i założeń jestem dobra, ale z realizacją idzie mi gorzej ;)
zdjęcia pochodzą z wyszukiwarki google.pl
Buziaki,
Mirielka
dużo do zrobienia :) najgorzej, że czasem ciężko o systematyczność
OdpowiedzUsuńSystematyczność .... Też sobie ją obiecuję i różnie wychodzi :D
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki
Dzięki Kamila, właśnie ta systematyczność jest najgorsza. Ale jak się wyrobi nawyk, to potem leci. :) Trzymaj, przydadzą się :)
UsuńMamy podobne włosowe zamiary :D Odpowiednie napoje i olejowanie - tak sobie obiecuję, ale dzień za dniem leci, nic się nie dzieje :D
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, że w przypadku niektórych kosmetyków warto wydać nieco więcej.
OdpowiedzUsuńNa pewno sprawdza się to w przypadku cieni do powiek. Te droższe są zwykle lepiej napigmentowane i trwalsze.
Warto kupić też porządne pędzle do makijażu, bo różnica między nimi, a tymi taniutkimi z sieciówek jest kolosalna.