niedziela, 26 maja 2013

Mój pierwszy certyfikat - kosmetyki Charmine Rose

Post typowo chwalipięcki. Byłam dzisiaj na szkoleniu marki Charmine Rose, marki, która jest jednym z największych dystrybutorów kosmetyków do salonów kosmetycznych.
Szkolenie samo w sobie ciekawe, poznałam fajne zabiegi na ciało i twarz, ale kurka wodna te produkty!
Może po kolei... Charmine Rose, to marka istniejąca na rynku polskim i krajów Europy Środkowej od 1989 roku. Producentem jest GREHEN Sp. z o.o. Produkty tej marki wytwarzane są wyłącznie w oparciu o własne receptury i są systematycznie wzbogacane o nowe trendy oraz osiągnięcia naukowe światowej kosmetyki. [linki]
Kiedy Pani prowadząca szkolenie robiła zabieg na twarz, sama z chęcią miałam ochotę poddać się temu wszystkiemu. Co ważne, każda z nas mogła sobie podotykać, poniuchać i posmarować pewne kosmetyki.
Najbardziej przypadł mi do gustu peeling z marokańskiej pomarańczy. Boże, nie tylko zapach, ale i działanie. Gruby, dobry zdzierak. [link]
Efekty? Jedwabiście gładka, ujędrniona skóra, fantastyczne uczucie, już wiem, że za niedługo sobie taki sprawię. Drugim peelingiem, w którym efekcie się zakochałam, to Peeling kokosowy, chociaż pachnie dla mnie zbyt słodko [link]. Obydwa peelingi są wykorzystywane przy zabiegach na ciało - Body Shaper - Blue Lagune oraz Hot Jamaica :) ujędrniające oraz antycellulitowe.
Nawet nie wiecie jak się cieszę, że odbyłam to szkolenie, że ten certyfikat mam!

czwartek, 23 maja 2013

Masaż bańkami chińskimi

Od jakiegoś czasu, ciągle słychać o masażu bańkami chińskimi. Masaż to, masaż tamto. Właściwie z czym się to je? Ostatniej soboty miałam właśnie o tym masażu na zajęciach z anatomii i dermatologii. Przekonałam się łopatologicznie co i jak, dorwałam bańki, wypróbowałam na sobie i na Magdzie, więc pędzę się podzielić wiedzą ;)


środa, 15 maja 2013

Współpraca z Love Me Green? Naturalnie!

Przed chwilką zapukał do mnie Pan Kurier. Pan Kurier wręcza mi paczuszkę, a ja jak ten jełop z buzią do ziemi, z wyrazem bezgranicznego zdumienia go pytam "Ale że dla mnie? Jest Pan pewien?" Pan pewien był, i mnie wtedy olśniło. No tak! Współpraca z Love Me Green. Moja pierwsza poważniejsza współpraca. Cóż zastałam w pudełeczku? Mnóstwo próbek i cztery fajne produkty. Toteż pędem się chwalę, a co!





Ten organiczny szampon do włosów jest bardzo delikatny, dodaje miękkości, elastyczności i wyzwala ich blask. Jego działanie oczyszczające nie podrażnia skóry głowy. Włókno włosów jest odżywione aż po cebulki, dzięki czemu włosy stają się miękkie i jedwabiste.



Organiczny Nawilżający Balsam Do Ciała Karité Exotique
 Organiczny balsam do ciała opracowany w celu nawilżenia*, odżywienia i ochrony skóry. Jego stosowanie daje efekt długotrwałego nawilżenia i odnowy warstwy lipidowej - nawet bardzo suchej skóry. Balsam wyjątkowo szybko się wchłania pozostawiając na powierzchni skóry naturalny połysk, nie zostawiając tłustego filmu. Skóra staje się jedwabiście gładka.
* Nawilżenie górnych warstw naskórka.


Organiczny Relaksujący Olejek Do Masażu
Aby zaspokoić wszelkie potrzeby skóry powstał organiczny olejek do masażu wzbogacony w olej arganowy. Stosowanie tego produktu daje uczucie komfortu i odprężenia. Skóra jest głęboko odżywiona, a świeży i subtelny zapach odpręża ciało i zmysły. Ekstrakt z kwiatów plumerii  łagodzi stres poprzez swoje działanie kojące oraz  relaksujące nerwy i mięśnie ciała.

Organiczny Rewitalizujący Krem Do Rąk
Dzięki specjalnie skomponowanej formule ten organiczny krem do rak skutecznie regeneruje i chroni dłonie. Unikalna receptura sprawia, że szybko się wchłania nie pozostawiając uczucia tłustego filmu na skórze dłoni. Efekt działania kremu utrzymuje się jeszcze długo po jego zastosowaniu, pozostawiając skórę przyjemnie gładką i aksamitną. Łagodnie rozjaśnia przebarwienia.  

No i oczywiście próbki, próbeczki. Podwójne.
Krem, balsam ten co mam jako produkt pełnowymiarowy (powędrują do Ancu!) oraz krem na dzień, na noc, peeling do twarzy i wyszczuplający balsam do ciała z zieloną herbatą.

To jest normalnie mój dzień! Yay! Bogata paczuszka, prawda?
Czego jesteście najbardziej ciekawe?
Pozdrawiam, 
Mirielka

poniedziałek, 6 maja 2013

Kolastyna Refresh - odświeżajacy tonik do cery normalnej i mieszanej [Recenzja]

Po tonik z Kolastyny Refresh do cery normalnej i mieszanej sięgnęłam raczej bezwiednie, zachęcona opisem i ceną, chociaż cena grała wtedy pierwszorzędną rolę. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z kosmetykami marki Kolastyna, chociaż sporo o nich słyszałam. Nie nastawiałam się na cuda i cudów nie otrzymałam, ale produkt sam w sobie jest przyjemny. Wiem, że istnieją też inne produkty z tej serii, ale jakoś nie jestem przekonana by po nie sięgnąć. Przynajmniej na razie.

niedziela, 5 maja 2013

Lady Speed Stick 24/7 invisible - najgorszy antyperspirant, jaki miałam [Recenzja]

Pierwszy raz z produktami Lady Speed Stick miałam do czynienia jako nastolatka. Wtedy był bum na te antyperspiranty, wszechobecna reklama (pamiętacie babkę niczym Indiana albo Lara Croft?). Moda taka. Uległam jej i żałuję do tej pory. Już wtedy te produkty nie trafiały do mnie, ale za każdym razem dawałam im szansę. Koniec z tym.
Wpadł mi w łapki produkt Colgate-Palmolive, Lady Speed Stick, 24/7 Invisible, Deodorant Stick. Swoją drogą, nie wiedziałam, że to od połączenia Colgate z Palmolive =.=" Może dlatego produkt jest jednym, wielkim koszmarem? Ale może od początku...

Słówko od producenta
Nowy Lady Speed Stick 24/7 Invisible zawiera unikalną formułę zapewniającą maksymalną ochronę przed potem, nie pozostawiając białych śladów. Staje się przezroczysty po nałożeniu, pomaga więc uniknąć powstawania na skórze białych śladów, które mogą odbić się na ubraniach. Zapewnia także maksymalną ochronę przed mokrymi plamami, pozostawiając uczucie świeżości przez całą dobę.

Cena produktu, to ok. 10zł za 45g.




Skład:
Cyclomethicone, Aluminium Zirconium Tetrachlorohydrex GLY, Stearyl Alcohol, C12-15 Alkyl Benzoate, PPG-14 Butyl Ether, Hydrogenated Castor Oil, PEG-8 Distearate, Talc, Hydrogenated Soybean Oil, Parfum, Behenyl Alcohol, Butylphenyl Methylpropional, Citral, Citronellol, Coumarin, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool. (15.11.2008)

Moja opinia
Jedynym plusem, tego produktu jest niewątpliwie przyjemny zapach. I na tym plusy się kończą. Jeszcze opakowanie, chociaż to jest kwestia sporna. Dobrze się trzyma, ale z wysuwaniem produktu są problemy (o których pod koniec..).  Nie lubię sztyftów. LSS króluje w sztyftach, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Sztyfty się łamią, co jest największym minusem tego produktu. Po użyciu kilku razy, i to dłużej niż dwa tygodnie, sztyft normalnie się łamie, kruszy, wylatuje. I strasznie się brudzi, jakby łapał każdy syf z powietrza, po pewnym czasie wygląda, jakby zapleśniał. Nie chroni przed potem, zapach niweluje, i to tylko na jakąś chwilę, bo potem najzwyczajniej w świecie wzmacnia ten zapach! Białe ślady niewidoczne? Dobre sobie. Strasznie brudzi ubrania, zostawiając smugi i jeszcze większy smród. W dodatku roluje się pod pachami - początkowo niewidoczny, pod wpływem temperatury ujawnia się i kruszy. Pokazałabym Wam, ale nie chcę wracać do niego.. Jest mało wydajny, powoduje dyskomfort, i niestety użycie go po goleniu powoduje podrażnienia i krosty. Szczególnie w upalne dni. Nie, po prostu nie chcę do niego wracać...
Moja ocena: 1/5
1 za zapach, bo to jest jedyny plus tego produktu. Nigdy więcej nie sięgnę po LSS, nawet chcąc sprawdzić, czy coś się zmieniło. Przez tyle lat się nie zmieniło, więc po cóż próbować? Chociaż chciałabym dać szansę deo-rollom. Ten sztyft to zdecydowanie koszmarek, który nikomu nie polecę.

A wy miałyście? Używacie? Może coś polecicie?
Pozdrawiam, 
Mirielka

Projekt denko: kwiecień 2013

Ekhem... Trochę (ale tylko trochę) zaniedbałam bloga. Miałam tyyyyle spraw na głowie. Układanie puzzli, czytanie książek, nauka na kosmetyczkę, praca i inne takie, że jakoś tak... Poza tym, przyznaję się, ostatnio zamiast zachować opakowania, po prostu je wyrzucałam. Wstyd, wstyd i hańba! Poprawię się. I promise!

1. Garnier Ultra Doux, Szampon oczyszczający cytryna z białą glinką. szampon do włosów przetłuszczających się, o którym opowiem szerzej w recenzji. Czy byłam z niego zadowolona? I tak i nie. Nie podbił jednak mojego serca na tyle, bym sięgnęła po niego znowu.
2. Timotei, szampon do włosów farbowanych, z różą Jerycha. Napiszę o nim recenzję, bo warto. Będę wracać.
3. Kolastyna, tonik odświeżający. Początkowo mnie nie zachwycił, potem się z nim zaprzyjaźniłam. Recenzja wkrótce!
4. Joanna, peeling do ciała o zapachu żurawiny. Ughhh.... Nie lubię tych peelingów, do ciała służą na dwa razy, używałam do rąk i twarzy głównie. Zapach sztuczny, chemiczny. Kolejny, którego nie polubiłam i nie wrócę.
5. Original Source, żel pod prysznic śliwka i syrop klonowy. Pisałam o nim tutaj.
6. Biedronkowa pasta do zębów, miała wybielać. Smakuje i pachnie lepiej niż rossmanowska, ale to nadal nie to. Miałam wrażenie nieumytych ząbków. Nie lubię tego. Nie wrócę.
7. Próbka Bioclin Acnelia C - żel oczyszczający. Informacje o tym produkcie możemy znaleźć m.in. tutaj. To tylko próbka, ale powiem Wam, że zaczęłam się zastanawiać nad pełnowymiarowym produktem. Genialnie oczyszcza, pozostawiając skórę dobrze nawilżoną, gładką, z widocznie zmniejszonymi porami. Tylko kurczę trochę drogi, droższy nawet niż Vichy. Może kiedyś kupię...
8. Biały Jeleń, próbka szamponu do włosów. Hipoalergiczny, z ekstraktem z karczocha, orzecha włoskiego i protein pszenicznych. Zapach ma fajny, ale moje włosy go nie polubiły, jak większości produktów z Białego Jelenia, które otrzymałam do testowania.
9. Lady Speed Stick - antyperspirant, który wymaga opisania, osobnej recenzji i wylania wiadra pomyj. Te produkty nie są dla mnie.
10. BeBeauty, chusteczki do demakijażu. Zrecenzuję, ogólnie fajny produkt, ale nie jestem pewna czy do niego wrócę. Raczej nie ;)
11. Garnier Mineral Invisi Calm After Shaving 48hr Roll-On. Mój ulubieniec, o którym pisałam tutaj. Kocham i miłuję, zapasy muszę zrobić. Ostatnio kupowałam za 6zł w Carrefourze.

Jak tam Wasze denka? Jak widzicie, u mnie skromniutko, ale za to 9 pełnych produktów. Byłoby więcej, ale naprawdę powyrzucałam. Ehh...
Na czerwono produkty do których wrócę. Na zielono produkty do których nie wrócę. Reszta to wielka niewiadoma. Przed niektórymi powstrzymuje mnie cena, inne były takie sobie, ale nie mam pewności, czy po nie kiedyś nie sięgnę, jeszcze inne, mimo że fajne, nie są dla mnie. Zostawiam na czarno.
Miłej niedzieli,
Mirielka